Strona:Stefan Żeromski - Uroda życia tom 2.djvu/43

Ta strona została uwierzytelniona.
37

ludzi, z którymi się stykam. Chciałbym być istotnym sobą i istotny świat mieć w oczach, nie jego złudzenie.
Ksiądz Wolski oszczędnie potakiwał, wpatrując się w starannie wyhodowany koniec swego cygara.
— Przyznam się szanownemu panu, że osoba Panny Małgorzaty — ciągnął Piotr dalej — zainteresowała mię ze względu na rolę, jaką w życiu mem odegrała. Trudno mi to jest wytłomaczyć, bo są to rzeczy zawiłe... Było to tak, jak nieraz z dziełem sztuki, które znamy z podobizny, albo z relacyi, z niejasnego przytoczenia estetów, a które to dzieło pragniemy poznać samo w sobie, sprawdzić jego znaczenie, wartość i wpływ, niejako zbadać je i zmierzyć.
— No, o czemże tu mówić! — przerwał ksiądz. — Rąbał się pan za nieznajomą osobę, szramę tylą wziął na pamiątkę, a osoby samej nie znał. Cóż to dziwnego, że ją pan chce poznać?
Piotr zaczerwienił się. Pośpiesznie zaprzeczył:
— Nie chodzi mi wcale o jakiś pospolity i łatwo dostępny eksperyment, — ależ bynajmniej, ani trochę! Nie chodzi też o jakąkolwiek bliższą znajomość...
— Bo i jakaż tu może być bliższa znajomość, dobry panie? — rzekł ksiądz prosto, szczerze i z uśmiechem. — Gdyby się w panu zadurzyła, a wówczas mogłaby być mowa o bliższej znajomości... Wtedy mógłby pan być przybliżony do niej, no i wynagrodzony sowicie, — ale to jest