Strona:Stefan Żeromski - Uroda życia tom 2.djvu/64

Ta strona została uwierzytelniona.
58

lubi zjeść dużo i dobrze... — roześmiał się złośliwie Rozłucki.
Ksiądz Wolski zaczerwienił się po same uszy. Rzekł z pośpiechem:
— Tak jest! To prawda! Mam nieposkromiony, ogromny apetyt... Ale i pościć potrafię... przysięgam! — bełkotał w pomięszaniu.
Stanął przy furtce ogrodowej, która prowadziła na drogę polną. Furtka była dosyć niska, zamknięta na klucz. Ksiądz oparł się na niej rękoma i długo wyglądał w pole. Piotrowi żal się zrobiło, że mu przykrość wyrządził. Chciał to jakoś naprawić i powiedział:
— Panie, sam dobrze wiem, co znaczy być prześladowanym przez tłum zorganizowany.
— Nie chodzi o prześladowanie. To rzecz drugorzędna. Lecz istota rzeczy. Chłopi polscy są rasą zdrową fizycznie i moralnie. Bardzo mało piją alkoholu i prawie nie jedzą mięsa. Żyją jarzynami i pracują na świeżem powietrzu. Zjada ich brud izb mieszkalnych i wynikające zeń choroby. Trzyma ich w niewoli nieumiejętność gospodarowania i ciemnota, niezmierna ciemnota umysłowa, z której, niby z zatrutego źródła, wszystko złe płynie. Jakże w ich obronie nie walczyć? Cóż są warte wszelkie nasze „przekonania“, nasze wyobrażenia i wynikające stąd sprzeczki wobec ogromu boskiego dzieła, które przed nami leży, jak niezorana ziemia?
— A więc dajmy pokój rozmowie...
— Dajmy pokój. A może pan zechcesz zoba-