Strona:Stefan Żeromski - Wczoraj i dziś. Serya druga.djvu/47

Ta strona została uwierzytelniona.

i oczami wilka, kościstą twarz Bonapartego ze sztychu Hudges’a, czy portretu Guerin’a. Znowu poczuł w sobie ciosy zazdrości i zachwytu, nienawiści i uwielbienia. Sława czynów chudego Korsykanina nie dawała nm chwili spokoju. Każdy biuletyn wojny włoskiej zatruwał mu pokarm i napój, niby kropla jadu. Kiedy Napoleon odpłynął do Egiptu, Gudin w skrytości ducha i ze drżeniem serca oczekiwał wieści, że zginął tam, że zarżnięty został ten tygrys, który poczynał już kłami i pazurami szarpać świat strupieszały. Ale oto w początkach sierpnia tego, 1799 roku, doszła Gudina wiadomość, że Korsykanin ma wracać. I zaraz ta pogłoska przeleciała nad armiami, jak wrzask wojennej trąby...
Siwy, piękny koń Gudina, połechtany ostrogą, w podskokach wybiegł z lasu na obszerną łąkę, nisko rozłożoną u stóp łańcuchów górskich i zupełnie podobną do placu, na którym stoi Gutannen. Tutaj kończyła się szeroka dolina. W górę szedł stamtąd ciasny wąwóz między stromemi skałami, a na końcu jego widać było poprzeczne górskie sioło: Grimsel.
Bataliony wojska stały już uszykowane na tej łące i nieruchomo spoglądały na wylot szczeliny Hasli i na otaczające turnie. Z prawej strony widać było drożynę, prowadzącą na przełęcz. Była to perć, wybrukowana płaskimi głazami i dobrze ubita. Zbudowano ją w wieku XV, czasu krwawych walk między berneńczykami a chłopstwem z doliny Rodanu, jakie wynikały zazwyczaj z powodu «600 owiec i 20 koni». Drożyna szła odrazu w górę, wysoko nad Aarem, który wypadał z pomiędzy skał na łąkę, jak zziajane i śmiertelnie poranione zwierzę.