żołnierzom Gudina podobną do wielkiej trumny, wysłanej prześcieradłem, której wieko na ich przyjęcie odwalone, zatrzaśnie się, skoro tylko tam wstąpią. Słońce, wzbijając się coraz wyżej, sięgało już promieniami i do tej czeluści, ale oświetlony był dopiero jej wylot szczytowy. W tych punktach ogrzanych rodziły się seledynowe obłoczki, stały na miejscu, biorąc na się przeróżne postacie, a potem wolno pełzły w górę kominem ku jasnemu szafirowi nieba. Niżej lód szarzał w półzmroku, a z trupiej jego masy tchnął na ludzi strach wielkooki, strach, co łechce pod deką piersiową i ściska pięty żelaznymi kleszczami.
Przewodnik brnął zwolna po kostki w piasku rozmytym, zmiękłym i pociętym przez mnóstwo strumyków.
— Trzecia kompania! — zawołał Le Gras i ze szpadą w ręce poprowadził swoich ludzi.
— Naprzód! — komenderowali dowódcy innych oddziałów. Kolumna wcisnęła się między skały, przebyła mokry wysiąg lodowca i wstąpiła na pochyłość, zasłaną śniegiem lepkim i miękkim. Było tam tak szeroko, że kilkunastu piechurów rzędem iść mogło. Już przodującym szeregom nogi dobrze w śniegu więzły, kiedy zaś bez mała dwa tysiące ludzi przemiesiło go obcasami, to kompania, idąca w tyle, musiała już brnąć przez tę zaspę, zarabiając się powyżej kolan. Mimo to pod nieustanną komendą i zachętą oficerską szeregi szły tęgim krokiem. Nikt nie patrzał ani w górę ani na dół. Każdy żołnierz miał wzrok skierowany na towarzysza, idącego przed nim, i widział tylko harcopf, okręcony powrózkiem, zgięte plecy, na których nizko, pod łopatkami, leżał płaski tornister, i poły fraka, tak długie, że
Strona:Stefan Żeromski - Wczoraj i dziś. Serya druga.djvu/57
Ta strona została uwierzytelniona.