prawo, oparł się korpusem na granicie, a nogi wpuścił w szparę między macierzystą skałą i pokładem lodu. Każdy żołnierz musiał wykonać to samo. Zanurzali się jeden po drugim w szczelinę i, nie dosięgając wcale jej dna nogami, łokciem prawej ręki na ścianie, a ramieniem lewej na lodzie oparci posuwali się żabimi ruchami daleko za ową przeszkodę, na środku drogi sterczącą. Gdy pierwsi w szeregu wydźwignęli się z jamy na powierzchnię lodowca — weszli znowu w stopaje.
Rozpacz szarpała ich serca. Wzniósłszy oczy do góry, znowu spostrzegli pasmo drogi, tuż nad karkiem wiszące, a nie odwracając głowy, głębią mózgu widzieli obraz bezdennej przepaści, rozwartej pod piętami. Wówczas była to już sroga bitwa z tą górą. Zdawało się, że wysokość niema końca, że z przebytych garbów, które się przedstawiały jako szczyty, jako kres drogi — wyrastają w oczach nowe kikuty i kłęby tej hydry straszliwej. Gdy nerwy dygotały w znużonych ciałach, gdy zdawało się, że człowieka spali ogniem własna jego skóra, należało cierpieć bez ruchu. Z dołu słychać było coraz głośniejsze westchnienia i jęki. Co chwila wołano, że ktoś omdlewa i cucono go kłuciem bagnetu i wrzaskiem. Wśród popłochu i obłąkania, które od człowieka do człowieka przechodziły i trzęsły każdego w żelaznych swoich pazurach, nagle rozległ się dziki, jak te góry, śpiew Fahnera:
Alii Manne standet y!
Die vo’r Emme, die vo’r Aare
Stark und frei i Not und G ’fare
Alli Manne standet y!
- ↑ Powstańcie wszyscy ludzie,
Ci znad Emme i ci znad Aare,
Silni i wolni w biedzie i niebezpieczeństwie,
Powstańcie wszyscy ludzie!