rzył. Wziął Grimsel, wygnał nieprzyjaciela z Vallais, zajął Furkę i Gotthard. Miał zamiar powiedzieć o tem Le Grasowi, lecz czuł się znużonym... Wolał tedy leżeć na trawie, patrzeć na chmury, które leciały tuż niedaleko po trawie i z których wśród najcudniejszej pogody spadały krople dżdżu, ciężkie jak śruciny i dziwnie bezradne. Generałowi nogi popuchły, brudne palce wyłaziły z butów, język tak wysechł, że możnaby nim, jak drzazgą, podpalić w piecu. I ludzie za przykładem dowódcy leżeli na wznak, oddając się bezgranicznemu lenistwu. Gdy się trzy kompanie z obserwacyi cofnęły i wypoczęły, zabrano się do odwrotu ku Hospenthal. Żołnierze szli i teraz ochotnie, ale już, jak to mówią, podpierając się nosami. Każdemu zdawało się, że jego pięty ważą po kilka centnarów.
Gdy mijali garby, łagodnie zresztą pochylone, które przebyli niedawno bez wiedzy, w pasyi ścigania nieprzyjaciół, czuli istotną bojaźń, aby nie kazano wypadkiem drapać się znowu na wyżynę już przebytą. Każdy z piechurów chętniej zgodziłby się dostać ostre baty, a nawet jakieś lekkie pchnięcie — byleby już nie iść pod górę. Nad wieczorem ściągnęli się wszyscy do Hospenthalu. Gdy się tam znaleźli, towarzysze, pozostawieni jako załoga tego miasteczka, jęli rozpowiadać o ucieczce dwu batalionów austryackich, które wyszły ze szczeliny górskiej za Andermatem. Ujrzawszy w Hospenthalu ciemne mundury i kapelusze francuskie, odrazu rzuciły się na lewo od Andermatu w górę i znikły w dolinie Renu, uchodząc ku Chur. Gudin nie posiadał się z radości. Stanąwszy pośród szeregów, zaprosił swoich żołnierzy na wieczerzę do obozu przy
Strona:Stefan Żeromski - Wczoraj i dziś. Serya druga.djvu/90
Ta strona została uwierzytelniona.