radości i spokoju, jakby po skwarnej i dręczącej podróży doszedł do czystego stoku, ukrytego w cieniu sosen na wyżynie górskiej.
Otaczano ją szacunkiem, przywiązywano szczególną wagę do jej słów. «Ruch», przedstawiając Obareckiego nieznajomej, wydeklamował poważnie:
— Obarecki, refleksyonista, marzyciel, wielki leniuch, zresztą przyszła sława; panna Stanisława Bzowska, nasza «darwinistka...»
«Wielki leniuch» dowiedział się o «darwinistce» nie wiele: ukończyła gimnazyum, dawała lekcye, miała zamiar jechać do Zurychu czy Paryża na medycynę, nie miała grosza przy duszy...
Spotykali się odtąd w «salonie» często. Panna Stanisława przynosiła pod salopką funt cukru, jakiś zimny kotlet w papierze, kilka bułek; Obarecki nic nie przynosił, ponieważ nic nie miał, pożerał za to bułki i pożerał oczami «darwinistkę». Raz nawet, odprowadzając ukochaną do domu, oświadczył się o jej rękę. Roześmiała się serdecznie i pożegnała go przyjacielskiem uściśnieniem ręki. Wkrótce potem znikła; wyjechała na Podole, jako nauczycielka, do jakiegoś wielkopańskiego «domu».
Spotyka ją teraz oto w tym zapadłym kącie, w tej wsi, ukrytej w lasach, zamieszkanej przez chłopów samych, gdzie niema dworu, gdzie niema żywego ducha... Sama tu żyła w tej puszczy. Teraz umiera... zapomniana...
Wszystkie dawne zachwyty, niespełnione sny i pragnienia zrywają się nagle i biją w niego, jak porywy wichru. Serce ściska mu ból chorobliwy i jad
Strona:Stefan Żeromski - Wczoraj i dziś. Serya pierwsza.djvu/105
Ta strona została uwierzytelniona.
99
SIŁACZKA