Strona:Stefan Żeromski - Wczoraj i dziś. Serya pierwsza.djvu/13

Ta strona została uwierzytelniona.

błyskawic, obejmowała ciemne noce, przeżyte w tym domu przez jej nieszczęśliwego męża, noce podobne do tajemnych przestworów, zalanych przez martwe wody, nad któremi wisi ciemność wiekuista. W ciągu pojedyńczych minut usiłowała zdrowymi nerwami wyczuć i zmierzyć okropne jego boleści, straszliwe trwogi. Za pomocą potężnego skupienia całej swej istoty ważyła się łamać wejście do wnętrza tego lochu, spokojnie rozpatrzeć sekrety tamtej potwornej dziedziny, i walczyć. Ach, walczyć! Wszak po to przyjechała. Zebrać do kupy potęgi duszy, jakiemi tylko człowiek włada i uderzyć w nieznanego wroga. Jeżeli to jest zły duch — to uciecze, jeżeli to jest rana — to się zagoi, jeżeli to jest sama bojaźń — to ustąpi, jeżeli jakiś ból niepojęty — to się uśmierzy...
Obłąkany zatrzymał się przed nią na chwilę, później usiadł na łóżku i już to ziewał przeraźliwie, już szeptał do siebie. Objęła go z najczulszą miłością przycisnęła jego głowę do piersi i zaczęła mówić cichym, natchnionym głosem:
— Henryku, posłuchaj uważnie, Henryku... Powiedz mi, co tobie jest, co tobie się wydaje... Powiedz mi to wyraźnie, żebym ci mogła wytłómaczyć. Namyśl się dobrze, a zobaczysz, że ja cię bez niczego wyleczę. Czy się ty boisz jeszcze ciągle?
Chory milczał, patrzał w ziemię i wykonywał swe dziwaczne giesty.
— Czy ty się boisz jeszcze ciągle? — szeptała pani Ewa, przytulając się do niego całem ciałem. Głos jej brzmiał tak dziwnie, że gdyby była w stanie dźwięk