Strona:Stefan Żeromski - Wczoraj i dziś. Serya pierwsza.djvu/14

Ta strona została uwierzytelniona.

jego świadomie posłyszeć — wcaleby go za swój nie uznała.
— Ach, ach... — szeptał Dąbrowski.
Umilkła, pochłonięta przez nadludzką pracę swej duszy. Chciała w owej chwili przelać wysiłkiem woli w chorego swe zdrowie, niewidzialnemi rękoma szukała w ciemności ran jego duszy, wdzierała się dla poznania wszystkich jego cierpień po jakichś szczeblach niepojętych...
— Pomyśl sobie teraz, — mówiła, — pomyśl w tej chwili i zawsze później myśl to samo, ile razy do ciebie bojaźń przystąpi...
— Ona jest za wszystkiemi rzeczami, za wszystkiemi rzeczami...
— Nie bój się! Powiedz mnie tylko, twojej Ewuni. Ja ci to wszystko zaraz wytłómaczę!
Podniósł głowę i spojrzał na nią dawnym ukochanym wzrokiem. Na twarzy jego malowała się niewysłowiona boleść. Przytulił się do żony i mówił jej tajemniczo do ucha.
— Wezmą mię...
— Ja ci zaraz wytłómaczę! Trzymaj mię za rękę, o tu, trzymaj mię mocno! Czyż cię nie kocham?...
— Znowu mię wezmą... — jął mówić, patrząc na nią szeroko rozwartemi oczami. Nagle zerwał się i zaczął chodzić po izbie, potrząsać głową i wykrzykiwać swoje:
— Wojciech Jastrzębowski napisał agronomię...
Ręce, w których pani Ewa trzymała przez chwilę głowę męża, bezsilnie, jak martwe, opadły. Zaczęła płakać. Niewyczerpane łzy płynęły po jej twarzy, łzy,