Strona:Stefan Żeromski - Wisła.djvu/14

Ta strona została skorygowana.

przedzierany przez fioletowe cienie śniatów bukowych i pniów świerka, jakby łaski pełne spojrzenie poprzez palce, przesłaniające boskie oczy. Gdziekolwiek wpośród rudych porostów strumyczek wiosenny w nizinę się przesącza, tam żółtą smugą rodzina jaskrów wytryska. Z pomiędzy zeschłych badylów lśni tu i owdzie przylaszczka, podobna do barwy kwietniowych niebios. Ledwie dosłyszalny szmer wiosennej wody podnosić się zdaje, przypominać i uwydatniać tajemniczy zapach ziół, ledwie rodzących się w owej chwili. Jak czarodziejskie młodości natchnienie, jaśnieją w dalekiej puszczy sosnowej brzozy owiane nieroztulonemi listkami. Spojrzenie w każdą stronę jest odkryciem cudu i zwiastowaniem o nim czującej duszy.