Strona:Stefan Żeromski - Wisła.djvu/48

Ta strona została przepisana.

Wisły osypisk, które odsłaniają tysiącletnie dzieje przemian tej gleby, na przestrzeni stu pięćdziesięciu mil usiadły wsie niezliczone.
Wciąż kwietniowe swe suknie wdziewają ich sady, wciąż stada ptactwa rzucają je pod jesień i wracają na te same drzewa, pola i łąki pod wiosnę, wciąż nowe szemranie liści, budzące radość i miłość, młodociane wita pokolenia.
Nieprzeliczone pokłady zwłok i kości naddziadów przesycają niestrudzenie gliny i piaski, żywią wielowieczne lipy i brzozy, otulające pradawne mury, skarpy i wieże kościołów.
Gdy śniegi, spalone na wielkogórach, marcowym halnym wiatrem ruszają z posady zlepy szkliwa igieł lodowych, szrony podwodne, progi lodowe, przywierające