Strona:Stefan Żeromski - Wisła.djvu/49

Ta strona została przepisana.

do iłów dennych i grubą skorupą okuwające kamienie, — nabrzmiewają od wirów spienionych szumne skalne potoki i podgórskie ruczaje.
Z pędem ciec poczyna „krakowska“ kra głównem rzeki korytem, wypełnionem po brzegi.
Lody, okrywające szerokie Wisły rozlewisko, kruszeją i pękają.
Pędzące wody coraz wyżej wynoszą na sobie zmurszałą skorupę lodową, podbitą tłoką rozmokłej śnieżycy, aż wszystka zrywa się z miejsca do biegu.
Słychać wówczas trzask i szum tafli, które druzgocą się wzajem, widać wywracanie się ich wspak i na nice zanurzanie jednych przez drugie, gonitwy i walki płyt, wegnanych przez wart