Strona:Stefan Żeromski - Wybór Nowel.djvu/34

Ta strona została uwierzytelniona.

ku słońcu, tuliły się pomiędzy sobą gile i szczygły, mocno cienkimi łapkami obejmując zimne pręty. Pędy porzeczkowe zwisły ku ziemi pod ciężarem szczyglim, a puch śniegowy sypał się z pod nastroszonych podgardzieli i brzuszków. Szczygły przekrzywiały głowy i wypukłymi oczyma przyglądały się intruzom, powierzając sobie o nich jakieś krytyczne uwagi. Młodszego intruza znały dobrze, gdyż sypał im zawsze siemię lniane. Dziś nie przynosił siemienia, to też gile i szczygły poczęły uskarżać się na niego swą niepojętą, a nieprzychylną dnia tego gwarą proletariacką. Gdy się zbliżał, coś w ich stronę pokrzykując w swej gwarze chłopczyńskiej, zrywały się z miejsca, nie tyle — z przestrachu, ile z chwalebnej przezorności. Siadały wnet na rózgach sąsiedniej krzewiny, żywo dyskutując o całym zajściu, nie bez gestykulacji ogonkami. Czerwone gile sfruwały również ze swych stanowisk, lecz jeszcze bardziej ociężale, niż pobratymcy. — Świergot szczygli był po swojemu radosny, a jego natarczywość świadczyła o wielkim apetycie. Ptaszki przekrzywiały głowiny, a dzioby ich, osadzone jak gdyby w czerwonych piastach, skrzydełka, muskane jasnożółtymi smużkami, tworzyły w białości powszechnej prześliczne zabarwienie. Podmuchy wiatru podwiewały ich wzorzyste sukienki, na które, — tak się widzom zdawało, — zorza niewidoczna spłynęła pierwej, niż na błękit i białość śniegów.
Hub przeprosił gościa, dość, co prawda, niezrozumiale, — że go na chwilę opuści. Pobiegł, śnieg na wsze strony rozpryskując, i wkrótce wrócił z sakwą, uczynioną z worka, jakiego się używa do wyciskania sera. Na widok tej sakwy wszczął się niemały rozruch, tumult i gwałt w społeczeństwie szczyglim i gilim, — świadczący o dobrych stosunkach potomka rodu Olbromskich z wymienionymi zespołami ptasiemi za tych odległych czasów, które tu przyszło nam opisywać. Hub rozwiązał swą