znowu i przybysze wprowadzeni zostali do obszernego pokoju o bardzo niskiej powale. Stało tam mnóstwo mebli i sprzętów w szczególniejszym ugrupowaniu: komoda wysunięta była na środek pokoju, na niej Leżało kilka obrazów w grubych, złoconych ramach i lustro, stół zarzucony był stosem rzemieni, uzd, batów, szpicrut, popręgów, torb myśliwskich z przyborami do polowania; roztwarty kufer odsłaniał wnętrze pełne brudnej bielizny i zniszczonej odzieży. Na łóżku, okrytem podartą kołdrą, spoczywało olbrzymie psisko z familii dogów, a na wygniecionej kanapie spał maleńki kudłaty piesek. Gospodarz usiłował za pomocą forsownego wykręcania knota, wydobyć z zakopconej lampki większy płomień. Był to młody człowiek, lat około trzydziestu, nieco przygarbiony, o twarzy wywiędłej i zużytej.
— Siadajcie panowie — mówił, rzucając z krzesełek na ziemię porozmiatane części męskiego odzienia i przysuwając gościom kulawe krzesła. — U mnie to cokolwiek po kawalersku, ale bo to z tymi sekwestratorami... Fintik! won, podlecu!...
Kudłaty piesek podniósł łeb niechętnie i machając ogonem, zsunął się na podłogę.
— Proszę pana, — zaczął Bijakowski, — taki jest nasz interes: Do pana należy góra, w pobliżu której prowadzimy plant kolejowy?
— Góra? ”Świńska krzywda?” no, do mnie należy... i cóż z tego?
— Pan z niej żadnego zysku nie ciągnie?
— Jakiż ja zysk mogę ciągnąć z takiej góry? Kpisz pan czy co?
— Pastwisko pewnie — wtrącił pan Cedzyna nieśmiało.
— Jakie pastwisko! — oburzył się Polichnowicz. — Kamień na kamieniu i trocha jałowcu. Miejsce ustępowe dla trznadli... chciałeś pan chyba powiedzieć. Ale
Strona:Stefan Żeromski - Wybór Nowel.djvu/66
Ta strona została uwierzytelniona.