Strona:Stefan Barszczewski - Czandu.djvu/167

Ta strona została uwierzytelniona.
ROZDZIAŁ VIII.
PILOT CHANA DŻASSAKTU.

Lecrane załatwił się szybko. Już czterech Mongołów leżało bez życia, rażeni kolejno, zanim zdołali się opamiętać, błyskawicznemi strzałami z pewnej ręki inżyniera. Jeden tylko jeszcze, powalony przez Montluca, walczył z lotnikiem, przyciskającym mu głowę całym ciężarem ciała. Jeszcze jeden strzał i ostatni zbir wyprężył się także nieruchomo. Przeciąć więzy Montluca wyrwaną z rąk Mongoła szablą było dziełem jednej chwili. Dokonawszy tego, Lecrane zwrócił się ku narzeczonej.
Dopiero wówczas spostrzegł przechyloną ciemną szafkę radjotelefonu. Wznowienie jednak połączenia z Warszawą nie miało celu.
Uniósłszy przy pomocy ciężko dyszącego jeszcze pilota omdlałą Elę, oswobodził z więzów jej ręce, poczem, zbadawszy troskliwie, czy nie jest raniona, pozostawił ją pod opieką towarzysza, sam zaś pośpieszył ku drzwiom w głębi izby.
Przez chwilę nasłuchiwał pilnie. Ale i zewnątrz panowało milczenie. Wówczas otworzył drzwi