Strona:Stefan Barszczewski - Czandu.djvu/182

Ta strona została uwierzytelniona.

żony przez uzbrojonych Mongołów i niepewny życia.
Możecie sobie wyobrazić, jak namiętnie od tego czasu obmyślałem sposoby ucieczki z rąk mych katów i z jaką radością ujrzałem przed sobą Europejczyków, choć czułem lufę pistoletu na czole!
— A przecież — wtrąciła Ela — mógł pan uciec, pozostawiony sam w samolocie, gdy nas wyniesiono do chaty?
— Nie byłem sam — odparł na to Stretter. — Pozostawiono przy mnie uzbrojonego Mongoła, który, jak teraz przypuszczam, spostrzegł, że zasnąłem głęboko, i wyszedł znudzony do swoich. A zresztą, nie sądziłem, żeby wszyscy opuścili samolot, oprócz bowiem strzegących was Azjatów, znajdowało się tu jeszcze trzech innych, mogli zatem pozostać w kajucie, ja zaś byłem zupełnie bezbronny. Bądź co bądź, dobrze się stało tak, jak się stało, jeżeli zaś moja obecność pomogła wam do ucieczki, to jakże jestem wam wdzięczny za wyrwanie mnie z niewoli!
Przy tych słowach powiódł wzrokiem radosnym po towarzyszach podróży. Nagle utkwił oczy w zwierciedle, przytwierdzonem ukośnie przed kołem sterowem, i roześmiał się głośno.
Ela, Lecrane i Montluc spojrzeli na niego zdziwieni, lecz wystarczyło kilka słów, aby zrozumieć ten wybuch radości.
Zwierciadło mianowicie było zakończeniem peryskopu, przez który pilot mógł widzieć, siedząc