dzieła zniszczenia, na placu boju zjawiła się, prująca szalonym pędem przestwór, pomocnicza eskadra francuska, wysłana na front polski, gdy tylko najazd azjatycki stał się pewnością i zanim inne państwa europejskie zdołały wyekwipować dostatecznie swoje floty powietrzne.
Przodem sunął ostry, jak igła, potężny krążownik najnowszej konstrukcji „Châlons sur Marne“, jakby przypomnienie pamiętnego boju, stoczonego przed wiekami przez plemiona romańskie z zastępami Attyli (451 r.).
Ochraniany przez świeżo wynalezioną sieć magnetyczną, odchylającą uderzenia torped powietrznych, pluł, lecąc, sam podobny do pocisku, pociskami elektrycznemi, wytwarzającemi przy uderzeniu straszne wyładowania elektryczne o sile piorunów.
Za nim pędziły: „Paris“, „Arras“, „Reims“, „Verdun“ i „Strassbourg“, niezrównane kolosy bojowe.
Zmieniła się postać rzeczy.
Choć dotychczas jeszcze nie użyta rezerwa floty azjatyckiej wstąpiła teraz dopiero w bój i runęła na nadlatującą eskadrę francuską, to jednak rozmach Francuzów był tak potężny, że rezerwowe statki azjatyckie musiały się cofnąć ku głównym siłom, a eskadra francuska złączyła się z polską.
„Châlons sur Marne“ utworzył wnet ogromną lukę dokoła siebie. Rażony piorunami jego nieprzyjaciel ustępował pośpiesznie.
Strona:Stefan Barszczewski - Czandu.djvu/215
Ta strona została uwierzytelniona.