Okazało się teraz dobitnie, jak skwapliwie korzystały państwa azjatyckie z przykładu, dawanego im w ciągu stuleci przez zbrojącą się wciąż Europę, jak przewyższyły ją nawet, dzięki ogromnej liczbie rąk roboczych i zasobom. Dopóki wszakże każde z tych państw stanowiło oddzielną jednostkę, broniącą swych granic przed sąsiadami, to siła takiej jednostki nie mogła zagrażać pod żadnym względem potędze Europy sfederowanej. Obecnie, gdy rządy wszystkich tych państw legły pod obuchem rewolucji, a władze rewolucyjne poddały się bezwzględnie tajemniczemu tchnieniu, wzywającemu je do walki z Europą — siły zjednoczone kontynentu azjatyckiego wzrosły do potęgi olbrzymiej, wobec której Europa stanęła zdumiona.
I oto ta potworna fala ludzi posuwała się krok za krokiem, pod ochroną żywego muru swej floty powietrznej, ku granicom Polski.
Wysiłki zjednocznych flot powietrznych Europy hamowały tylko szybkość tego naporu, ale powstrzymać go nie mogły.
Płynom i gazom trującym, miotanym obficie na główne drogi najścia, umieli Azjaci przeciwdziałać skutecznie, boć byli pojętnymi uczniami Europy, a przytem posiadali również w swem mrowiu umysły genjalne i ponadto odwieczne wynalazki, które teraz dopiero zastosowali na wielką skalę.
Wreszcie u granic Polski stanęła z głuchem,
Strona:Stefan Barszczewski - Czandu.djvu/220
Ta strona została uwierzytelniona.