nych — następstwem emigrowania na ten nowy ląd przez długi szereg lat żywiołów silnych, odważnych, rzutkich i niespokojnych, dla których Europa była za ciasna i nie przedstawiała już dostatecznego pola dla wyładowania drzemiącej w nich siły.
To odosobnienie Ameryki wzmogło się — wbrew przypuszczeniom altruistów — jeszcze bardziej z chwilą, gdy dążność do zrzeszenia się objęła też Europę i skrystalizowała się tam wreszcie pod postacią Federacji państw europejskich. Teraz bowiem do uczucia wyższości przyłączyła się jeszcze pewna podejrzliwość, że zjednoczona Europa zechce rywalizować z postępem, osiągniętym przez Amerykę we wszystkich dziedzinach.
Wszak postęp ten, zwłaszcza na polu zdobyczy techniki, był tak uderzający i wspaniały, że już przed dwoma wiekami zdumiał starą Europę, a nie ustawał przecież ani na chwilę w swym rozpędzie i doszedł do wyników, których dzisiaj można było zazdrościć jeszcze daleko więcej, niż dawniej.
Strzegła więc Ameryka swych zdobyczy, a strzegła ich tem bardziej, im więcej zaostrzał się jej stosunek do Japonji. Nauczona doświadczeniem, nabytem po stracie wysp Hawajskich i Filipińskich, i przekonawszy się, że ideje powszechnego pokoju i rozbrojenia nie osiągnęły nigdzie wyników pożądanych i że, pomimo tak usilnej agitacji pacyfistów i altruistów, popłacało zawsze tylko trzymanie się starej zasady: si vis pacem, para
Strona:Stefan Barszczewski - Czandu.djvu/234
Ta strona została uwierzytelniona.