ne z ludzi wyborowych, interesowały się bardzo przebiegiem walk na lądzie europejskim, ale uchylały się stale od wygłaszania swych opinij, twierdząc, że przysłane są na wody Europy tylko w charakterze obserwatorów. Karność pod tym względem panowała śród nich ogromna.
Wkońcu więc uznano przybyszów za ludzi zimnych, samolubnych i obojętnych na losy ludzkości i zrozpaczonej Europy.
Azjaci tymczasem parli na Zachód całą potęgą, przewyższając ogromnie liczbą materjału ludzkiego sprzymierzeńców zachodnich, pod względem zaś zasobu środków technicznych i prowadzenia wojny nie ustępując im, jak już wspomnieliśmy, zupełnie.
Ale co jeszcze bardziej zdumiewało wodzów Europy, to niesłychana zaciętość i nieokiełznany fanatyzm, z jakim ta azjatycka horda parła gromadnie na Zachód.
Jakkolwiek w Europie wszyscy zdolni do noszenia broni śpieszyli do szeregów, bo tego wymagało prawo, któremu byli posłuszni, to jednak w sercach ich pozostawała tęsknota do dobrobytu i beztroski, do których byli tak przywykli; choć spełniali sumiennie obowiązki żołnierzy, to jednak każdy pragnął, by wojna skończyła się jak najprędzej i aby mógł wrócić do swych larów i penatów.
Inaczej działo się w Azji. Ogarnął ją szał. Niesamowita siła odrywała miljony ludzi od ognisk
Strona:Stefan Barszczewski - Czandu.djvu/236
Ta strona została uwierzytelniona.