Strona:Stefan Barszczewski - Czandu.djvu/42

Ta strona została uwierzytelniona.

Karakorumu albo Himalajów, niemniej olbrzymie mrowie azjatyckie kroczyło własnemi, niezrozumiałemi dla Europejczyka torami i, pomimo przerastającej pojęcia europejskie nędzy, pomimo panującego wciąż jeszcze haniebnego dla Europejczyka handlu „mui-tsaj“[1] — mnożyło się w dalszym ciągu bez miary, nie chcąc słyszeć o neomaltuzjanizmie.
I zaczął wreszcie przelewać się coraz większym strumieniem poza brzegi tej czary azjatyckiej nadmiar jej ludności.

Ale Ameryka zamknęła przed nim już dawno hermetycznie podwoje swego lądu. Za przykładem tym poszła też Australja. Indje holenderskie poniewczasie spostrzegły niebezpieczeństwo, gdyż zalała je już fala Mongołów. W każdym razie i one zdecydowały się na krok stanowczy. Co zaś tyczy się t. zw. Indyj Wschodnich, tworzących obecnie także federację państw wolnych, to ogromna ich ludność, przedsiębiorcza i natarczywa sama, nie dopuszczała do inwazji mongolskiej. Pozostawała zatem tylko niezmierna granica północna i zachodnia. Tam to parła, przyciągana dobrobytem i wolnem miejscem, inwazja mongolska. Najpierw południowe krańce Syberji, a potem wschód Rosji europejskiej ujrzały coraz liczniejsze zastępy tych potulnych, gotowych do wszelkich usług, począw-

  1. Handel małoletniemi dziećmi z powodu niemożności ich wyżywienia.