tnej swej formie, że na nerwy stępione podziałała właśnie ta dzikość i lubieżność nieokrzesana, jak niedawno gra aktorów japońskich — dość, że cake-walk zatacza w towarzystwie paryskiem kręgi coraz szersze i niezadługo zapewne przekroczy mury Paryża, sięgnie do granicy i zjawi się u nas.
Czyżby?
Ha, Paryż dotychczas nie przestał być dla nas Ville lumière, władcą niepodzielnym w dziedzinie mody. Co on rozkaże, to święte.
A właśnie zachorował na modę tańca murzyńskiego: cake-walku!
I zdaje mi się, że słyszę już grzmiące dźwięki muzyki murzyńskiej, że widzę panie nasze i panów w podskokach małpich na lustrzanych taflach posadzek.
A polonezy, mazurki, krakowiaki, kujawiaki?
Niezadługo zapewne przypadną w udziale — mydlarzom.
To tańce tak banalne!
U nas każdy chce być oryginalnym — naśladując innych.