płacę, mam przeto zupełne chyba prawo wymagać, by był jaknajlepszy.
— Eh, to u was w Ameryce tak rozumują, kierując się bezwzględnością i robią z ludzi niewolników.
— Bynajmniej. Rozumieją tylko, że time is money i że business in business hours, to też owych robót wieczornych, o których wspominał mi pan kilkakrotnie, u nas nie znają.
— Nam za to oddzielnie płacą.
— Tem gorzej. Bo z jednej strony liczycie zawsze na owe roboty wieczorne i musicie często po kilkanaście godzin dziennie w biurze przesiadywać, z drugiej strony pryncypałowie wasi (u nas się mówi: bossowie) mają wiecznie zmęczonych i wycieńczonych pracowników. Czy wobec tego nie lepszym jest nasz system amerykański: Więcej płacić za pracę, ale też więcej wymagać, krócej pracować, ale też nie stracić minuty napróżno podczas tej pracy?
— Robicie z ludzi maszyny. Zabijacie się o dolara. U nas, dzięki Bogu, tego jeszcze nie potrzeba. Czas — tani.
— W Chinach — jeszcze tańszy. Ale ja sądziłem, że Warszawa to nie Chiny.
Strona:Stefan Barszczewski - Obrazki amerykańskie.djvu/123
Ta strona została uwierzytelniona.