mnie do ogrodu klubu cyklistów na koncert orkiestry, złożonej wyłącznie z chłopów polskich pod dyrekcją p. Namysłowskiego. Specjalnością tej orkiestry są tańce polskie.
Co za życie, co za ogień w tych chłopach! Jak oni grają! Ba, grać to chyba jeszcze nie taka sztuka, jak tańczyć to, co oni grają. By tego dokonać, trzeba się urodzić i wychować tutaj.
Kilka lat temu, będąc w Chicago, zaszedłem na bal polski.
Tańczono właśnie mazura. Przy mnie stało dwóch rodaków moich.
— Co to za taniec? — pyta jeden.
— Indian war dance (taniec wojenny indjan) — odpowiada drugi ze stanowczością, wykwalifikowanego etnografa.
Tak moi rodacy, tańczący tylko walce, polki, szotisze (shottish) i kadryle, zrozumieli taniec narodowy polski.
Uderzyła ich najwidoczniej zapamiętałość, z jaką tańczono. Bo też istotnie jest w mazurze coś żywiołowego, jakiś huragan upojenia tem, co my za zwykłą rozrywkę uważamy.
Strona:Stefan Barszczewski - Obrazki amerykańskie.djvu/140
Ta strona została uwierzytelniona.