— To weź cygaro i napij się wody sodowej; odmówić nie wypada.
— Dlaczego?
— Bo psujesz business właścicielowi baru.
I choćby dziesięć kolejek było, żaden z grona nie odmówi. Jeżeli nie używa trunków alkoholicznych, to wyładuje kieszeń cygarami, lub napełni żołądek wodą sodową, bo — nie godzi się pozbawiać zarobku bliźniego, co piwo toczy, psuć mu businessu. Wszak on z tego żyje!
Nadchodzą wybory. Agitatorowie stronnictw nie szczędzą trudu i kosztów, by pozyskać jaknajwiększą liczbę głosów. Na estradach sal publicznych przemawiają mówcy polityczni.
Oto jeden.
Ochrypł już, ale jeszcze krzyczy. Wymachuje rękoma, rzuca się, drwi z przeciwników, wymyśla im od łotrów i anarchistów, zalewa się niemal łzami na samą myśl, że mogliby dojść kiedykolwiek do władzy. W swojem stronnictwie widzi doskonałość absolutną. Krwiożerczy jest i groźny.
Strona:Stefan Barszczewski - Obrazki amerykańskie.djvu/28
Ta strona została uwierzytelniona.