Strona:Stefan Barszczewski - Obrazki amerykańskie.djvu/34

Ta strona została uwierzytelniona.

Na pagórku, tuż za szeregami swych żołnierzy, jenerał Lawton w białym hełmie i białym płaszczu w towarzystwie kilku adjutantów. Lornetuje pozycje nieprzyjacielskie, wydaje krótkie rozkazy.
Kule świszczą dokoła, on ich nie słyszy, zajęty swym businessem.
Nagle chwyta się ręką za piersi, rozwiera szeroko źrenice, otwiera usta, chce coś powiedzieć. Nie może. Zwarł zęby tak, że zgrzytnęły i powalił się w ramiona adjutantów. Przeszyła go na wskroś, powyżej serca, kula filipińska.
To leżało w zakresie jego businessu.
Upłynął miesiąc. Naród amerykański wręcza wdowie i dzieciom po jenerale 250,000 dolarów, zebranych drogą składek publicznych, bo tego wymagał business narodu.
Wesoło błyszczy słońce lipcowe nad wyspą Kubą. Szmaragdowe fale z lekka biją o ciche wybrzeża perły Antyllów; ostre zarysy wzgórz, zielenią okrytych, odcinają się w przeczystej, drgającej atmosferze dnia tropikalnego. Gdzieniegdzie nad zbitą gęstwiną wystaje pióro-