Milwaukee, Detroit, Buffalo, Cleveland, Toledo, Filadelfja i inne posiadają po dwa, trzy i cztery kościoły polskie, reszta świątyń rozrzucona jest pojedynczo wszędzie, gdzie tylko istnieją polskie osady. I to osady niewielkie, bo wystarcza osiedlenie się choćby tylko stu rodzin polskich w jednej miejscowości, aby wyrósł tam, jak z pod ziemi, kościół polski. Nie ograniczają się przytem wychodźcy nasi na stawianiu świątyń skromnych, odpowiednich funduszom posiadanym i nieodzownej potrzebie. Przeciwnie, każda z osad dąży, by bądź co bądź posiadać kościół jak najwspanialszy, jak największy i jak najdroższy.
Jeżeli podróżny, przejeżdżający przez miasta amerykańskie, ujrzy dzielnicę, zabudowaną małemi, drewnianemi domkami, a wśród nich duży kościół z wyniosłemi wieżycami, u których szczytu błyszczą krzyże, — to może być pewny, że to dzielnica polska, a kościół ów, co się rozsiadł, jak kokosz wśród piskląt swoich, to kościół polski.
Pięknie to świadczy bezwątpienia o przywiązaniu wychodźców do wiary;
Strona:Stefan Barszczewski - Polacy w Ameryce.djvu/36
Ta strona została uwierzytelniona.