lat wysyłają na lodowe pustynie i w podziemia, aby tam wymrozić i wymorzyć, — gdy nam wydzierają język, — gdy nam nie wolno odmówić pacierza nauczonego przez matkę, — gdy nam odebrano wszystko, nawet świątynie na chwałę Boga wzniesione, — poskarżyć się nie mamy przed kim!...
Głos dwudziesto-miljonowego narodu, głos narodu poćwiertowanego, od wieku męczonego, ale nie zamęczonego jeszcze, głos niedosłyszany, pogardzany, ginie jako wołającego na puszczy!
Kogokolwiek z nas wolno obedrzeć, uwięzić, zabić jak zwierzę niepotrzebne, albo szkodliwe, — bo to Polak! bo upomina się wiecznie o swoje prawa przemocą wydarte, o prawa, które mu dała wyższa ręka, których używał przez lat tysiąc, w obronie wolności, światła i ewangelji, — bo chce odebrać zagrabioną mu ojcowiznę, — bo nie chce umrzeć dobrowolnie, ani sam się dobić, nie chce być Niemcem ani Moskalem, — bo jest niepoprawnym, marzycielem... niespokojnym, rewolucjonistą, pochodnią buntu przeciw ustalonej władzy, — bo nie chce nad sobą uznać potęgi brutalnej siły, nie chce pogodzić się ze swym losem, poddać się nieubłaganej konieczności.... bo szalony!... nie chce wyrzucić z siebie duszy polskiej i zrzucić polskiej skóry, — „aby być szczęśliwym!“
Taką słyszymy od wieku przeszło odpowiedź na narzekania i na szczęk broni naszej, na nasze prośby i na strugi przelewanej krwi, na nizką pokorę i na dumną postawę godności.
Taką odpowiedź, niestety, słyszymy nawet pośród braci naszych upadłych a obłąkanych, słabych albo odstępców!
„Więc niech ginie ten naród! — wołają silni. Trzeba go zniszczyć, wytępić ze szczętem!“ Takie rozkazy idą z Berlina, z Petersburga, z Moskwy.
„Niech ginie!“ mówi Piłat — Europa.
Strona:Stefan Buszczyński - Kraszewski więzień i Niemcy.djvu/10
Ta strona została uwierzytelniona.