Strona:Stefan Buszczyński - Kraszewski więzień i Niemcy.djvu/18

Ta strona została uwierzytelniona.

sławicie „polityczny rozum“ w służalczej, podłej pokorze króla Poniatowskiego; wszak to wy wynosicie „mądrość“ Katarzyny II, „energję“ Mikołaja Igo; wy podziwiacie rządy cara Iwana Okrutnego! Wszak wy nazwaliście powstanie Listopadowe „głupstwem“, a Styczniowe „zbrodnią“. Czytali to wrogowie nasi! I nic dziwnego, jeśli powiedzieli: Patrzcie! co to za naród! czyż on godzien współczucia, litości, szacunku?!... Poziomy umysł mniemanych badaczy i krytyków nie umiał wznieść się do ujrzenia wielkich dziejowych chwil narodu naszego, nie umiał ocenić ich doniosłości, ich znaczenia w wieczystym, olbrzymim pochodzie ducha. Podobni do robaków, wwiercających się w nadpsute, zchorzałe części ciała, rzucili się żarłocznie na to, co było dla nich pastwą i myśleli, że całe ciało takie. Ten nędzny pogląd dogadzał samolubom, podobał się ludziom krótkiego wzroku a płytkiego umysłu i rozszerzył się, jak zaraza. Ciemnym wydawał się nowością; bo nie wiedzieli, że pierwszym założycielem i mistrzem tej „szkoły“ był ów sławiony król-filozof, Frydryk II. On to dał przykład następcom swoim poniewierania Polaków, pogardzania nami. Widzimy tego dowody, codzienne prawie, w parlamencie teutońskim, w sądownictwie pruskiem. Berlińskim tradycjom, skojarzonym z polityką odwieczną Petersburga, z niezmordowaną dążnością do wyniszczenia nas, przyszli w pomoc nasi „uczeni“ członkowie Rady szkolnej, nasi przewodnicy młodzieży! Wyznaczyli jej zakres działania w granicach „możliwej praktyczności“. O nich to powiedział wieszcz nasz, jak gdyby znał ich osobiście: „Takie widzi świata koło, jakie tępemi zakreśla on oczy.“ I z tego stanowiska wychodząc, koryfeusze oświaty, głośni mowcy, zaczęli na żywych, pełnych nadzieji i zapału młodzieńcach odrywać, listek po listku, wszystkie kwiaty z wiekowej siejby, wszystkie latorośle wznioślejszych popędów, wszelką poezję. Żadnych marzeń!!!“....“