Strona:Stefan Czarnowski - Ludzie zbędni w służbie przemocy.djvu/6

Ta strona została uwierzytelniona.

odrazu do kategorji ludzi „zbędnych“. Według naszych, prowizorycznych obliczeń ilość tej młodzieży nieznajdującej sobie miejsca pod słońcem, wyniesie za lat pięć w jednej tylko Polsce do 1,5 miljona, i to tylko tej młodzieży, od lat 16 do 25, której rodziny nie mają żadnych ustalonych podstaw utrzymania, poza pracą ręczną lub umysłową. Jest to niepomiernie więcej, niż wchłonąćby mógł rynek pracy nawet przy najlepszej konjunkturze, zważywszy jeszcze, że przecież pokolenia nowe dorastać wciąż będą. A tymczasem, niezależnie od kryzysu, który nie jest tylko konjunkturalny, ale strukturalny, rozwój obecnego kapitalizmu idzie wyraźnie w kierunku coraz większego ograniczania liczby sił roboczych.
Mamy tu do czynienia z czemś innem zupełnie, niż z zachowywaniem „zapasowej armji pracy“, ciążącej na pracującej części proletarjatu i ułatwiającej burżuazji jej posunięcia. Mamy do czynienia z wyłączeniem rzesz poza nawias grupy produkcyjne zorganizowanej. Co więcej, można rzec śmiało, że chodzi tu o świadomą politykę, zmierzającą do tego, by faszyzmowi, nie zaś produkcji, dostarczyć rąk rozporządzanych do użycia w chwili właściwej. Obserwujemy posunięcia znamienne, z których wymienimy tylko zachodzące w dwóch dziedzinach, ubezpieczeń społecznych i oświatowej. Znamy wszyscy oddawna już rozpoczętą coraz intensywniejszą kampanję przeciwko ubezpieczeniom od bezrobocia. Pomijamy argumenty finansowe. Obchodzi nas tu jedynie to, że odebranie bezrobotnemu zasiłku, lub ograniczenie jego stawki do śmiesznie małych kwot doprowadza nieuchronnie do demoralizacji społecznej wielkich rzesz bezrobotnych. Niepodejrzane o stronniczość na korzyść proletarjatu badania, przeprowadzone na Zachodzie, dostarczyły dowodu, że przeciętny bezrobotny czuje się normalnym członkiem społeczeństwa, niepomniejszonym w swojem własnem mniemaniu, dopóki otrzymuje zasiłek jako nie jałmużnę, ale rzecz należną. Skoro go straci staje się bardzo szybko człowiekiem, uważającym się za stojącego poza prawem, człowiekiem zbędnym i pogardzanym, zatracającym poczucie solidarności, nawet klasowej, nienawidzącym wszystko i wszystkich, zazdroszczącym dawnym towarzyszom pracy, którzy zatrudnienia nie stracili. Staje się jednostką oderwaną, odosobnioną wśród tłumu jednostek podobnych. Takiemi samemi oderwanymi od drzewa liśćmi, przez wiatr miotanymi stają się szybciej jeszcze młodzi. W domu są oni ciężarem i często spotykają się z wymówkami, że nic nie robią. Przyjąć ich do pracy nie chce nikt. Uczyć się, czy douczać nie mają ani za co, ani gdzie. Przedłużenie okresu obowiązkowego uczęszczania do szkoły i jednoczesne ułatwienie materjalne spełniania tego obowiązku przyczyniłoby się niewątpliwie do uchronienia tej młodzieży przed przedwczesnem znalezieniem się na ulicy i pomniejszyłoby jej nacisk na proletarjat pracujący. Niedarmo Międzynarodowe Biuro Pracy i szereg kongresów robotniczych, pracowniczych