mowcy byli bez wyjątku młodzieżą, nie mającą określonego zawodu, żadnego zatrudnienia, ludźmi wałęsającymi się po mieście w poszukiwaniu przygód miłosnych, burd ulicznych i ewentualnego przygodnego zarobku lub poczęstunku. Niektórzy byli stałymi mieszkańcami przytułków, inni, zwłaszcza synowie inteligentów, stawiali pierwsze kroki w zawodzie sutenerskim, jeszcze inni, większość, byli młodzieńcami, którym obrzydły słyszane w domu wymówki, że są ciężarem i którzy stracili nadzieję, by warto było próbować znaleźć pracę. Oddział szturmowy przedstawiał dla tych młodzieńców szczególne powaby. Naprzód ciepły lokal w separatce przy szynku, codzienne nieomal poczęstunki ze strony przyjaciół politycznych zamożniejszych, którzy zachodząc do szynku uważali sobie za obowiązek postawić piwo, czasem i kanapkę dzielnym szturmowcom. Wreszcie — i przedewszystkiem — obok kilkudziesięciu fenigów „żołdu“ od organizacji, poczucie, że się jest uczestnikiem jakichś ważnych spraw, atmosfera zbiorowego samochwalstwa, sławienie się przewagami osiągniętemi nad „komuną“ i last not least podniecenie oczekiwaniem zbiorowego „czynu“: bójki ulicznej lub napaści. Te to bojówki, złożone w znacznej części z synów proletarjatu, rzucane były niejednokrotnie na dzielnice robotnicze, gdzie urządzały masakry. I szły na te wyprawy z entuzjazmem. Wygasło bowiem w nich poczucie solidarności klasowej, a tliła w nich tylko nienawiść do zatrudnionych „szczęśliwców“ i ożywiało ich poczucie solidarności członków jednej bandy. Nieinaczej w wyżej przytoczonych przykładach historycznych żołdacy pochodzenia chłopskiego i rzemieślniczego grabili i wieszali z upodobaniem rzemieślników i chłopów.
Nie idzie zatem, by w warunkach sprzyjających proletarjat zorganizowany i wogóle pracujące klasy nie miały środków przeciwstawienia się i nawet sparaliżowania gry faszystów. Niemniej powinny sobie z gry tej zdawać sprawę. Przedmiotem tego artykułu było wskazanie jednego z atutów tej gry, zdaniem naszem nienajmniej ważnego.