Strona:Stefan Gębarski - W pruskich szponach (cz. I).pdf/24

Ta strona została przepisana.

— To dwaj bracia Sieciechowie z Wólki—rzekł Janek.
— Dobrze chłopcy, tylko po za koniem i stajnią nic widzieć nie chcą — dodał Władek.
— Starszy z nich, Witold, czasem weźmie książkę do ręki, lecz młodszy, Przemysław, ani się jej dotknie…
— Nie mówcie nic złego o nich, bo serca mają złote—rzekła Jadzia.
— Szkoda tylko, że i głowy mają do pozłoty… Nic by nie zaszkodziło, gdyby się więcej przykładali do nauki, niż do tej jazdy konnej…
Tymczasej obaj Sieciechowie, ujrzawszy w altanie zebrane towarzystwo, skupione około rado-dalekowidza, z głośnym powitaniem: „Dzień dobry!… Jak się macie?“ zeskoczyli z koni, przywiązali je u parkanu i w jednej chwili wpadli do altany.
— Co wy się tu w Koperników bawicie?—krzyczeli ze śmiechem.
Teraz dopiero spostrzegli młodego uczonego i stropili się.
— Nasz wujaszek—profesor Adam Szarski — rzekł Janek do Sieciechów zakłopotanych obecnością obcej sobie osoby.
Młody uczony przyjaźnie popatrzył na niespodziewanych gości i rzekł: