Strona:Stefan Gębarski - W pruskich szponach (cz. I).pdf/83

Ta strona została przepisana.

Oniemiałem.
— „Co?… ja ojcowiznę sprzedawać?… Prędzej śmierć wolę, niż sprzedawczykiem matki-ziemi, jak zły Judasz Chrystusa, zostać“.
Skurczył się Niemiec, jak zły duch, gdy godło Pańskie ujrzy, zazgrzytał zębami, ale złość i gniew w sobie zataił i spokojnie na pozór rzecze:
— „A jak głupstwa będziecie gadać i upierać się, to siłą was wyrzucą, bo wiecie, że nowe prawo w Berlinie uchwalono. Według tego prawa rząd królewsko - pruski może każdą zagrodę i każdy majątek nabyć… A przytem z wami, Biedroń, jest jeszcze inna historya. W kancelaryi landrata znaleźliśmy dowody, że nieboszczyk zięć wasz pochodził z pod Kalisza, z państwa Rosyjskiego, na jego imię, jako właściciela, ta zagroda w urzędzie została przepisana?…“
— „Prawda!“ — odrzekłem.
— „No, to według nowego prawa taką ziemię rząd ma prawo natychmiast wykupić, bo właścicielem jej był cudzoziemiec, a my ziemi dla swoich, dla Niemców, mamy mało“.
— „Jaki cudzoziemiec? — zawołałem — mój zięć Polakiem był z dziada pradziada…“
Skrzywił się Niemiec.
— „Jakim Polakiem?… Teraz w naszych Prusach żadnych Polaków niema… A jeśli są,