Strona:Stefan Gębarski - W pruskich szponach (cz. I).pdf/85

Ta strona została przepisana.

ani na mnie, zdaje się, wcale uwagi nie zwracają…
Strach ścisnął mi serce… Tak mi się wydało, jakby ci ludzie przyszli mi kogoś najdroższego do trumny zabierać… Przeżegnałem się, jak od złych duchów… Wtem jeden z nich podchodzi do mnie i mówi:
— „Komisya kolonizacyjna oszacowała w tej chwili tę zagrodę i grunt… Zajmujecie je wbrew prawu… Po pieniądze zgłosicie się do banku rządowego w Poznaniu… Wszystko co do feniga odrazu na rękę dostaniecie. Grunt potrzebny rządowi dla nowej szkoły“.
— Rany Chrystusowe!… Matko Przenajświętsza!… — wykrzyknąłem, a łzy jak grad rzuciły mi się z oczu. Przyleciała Hanusia i domownicy. Powiadam, co się stało. Dopieroż rozpacz.
Zaraz na drugi dzień pojechałem do Poznania, radziłem się, błagałem o pomoc. Na nic się to nie przydało. Zostałem z niemi wywłaszczony. Wtedy ogromna zawziętość obudziła się w mojem sercu.
— „Pieniędzy pruskich za ziemię nie dotknę, ale całkowicie przekażę je naszemu polskiemu bankowi, zajmującemu się wykupem ziemi polskiej z rąk niemieckich… Niech Niemcy nie tryumfują… Niech nasz bank ma siłę i możność walczyć z ich barbarzyńską dra-