„Nikczemnym Prusakom — pisze jeden ze współczesnych pisarzy, znawca stosunków w Poznańskiem — i to stanęło solą w oku, że dzieci wielkopolskie modlą się po polsku. Wyrwać więc pragną tę resztkę pozostałości polskiej ze szkoły w Wielkopolsce. „Precz ze wszystkiem co tylko polskością trąci!“ Nie można starszych osób zniemczyć, trzeba zrobić to z dziećmi.
I świszcze trzcina nad małemi ofiarami, a wychowawcy, zamieniwszy się w katów, usiłują zmusić oporne pacholęta do zamiany macierzystego „Ojcze nasz“ na „Vater unser.“
A gdy rodzice ujmują się za katowanemi dziatkami, powołuje się ich przed sądy, karze więzieniem, nakłada kary pieniężne.
Tak to dzisiejsi Krzyżacy gospodarują na ziemiach piastowskich, na ziemiach polskich, na ziemiach od wieków słowiańskich.
Ale dzielny lud wielkopolski pracuje, broni się, nie oddaje się rozpaczy, nie lęka się tej niemieckiej hakatystycznej pogróżki: „Dopóty tu nie będzie tryumfu, aż polskiemi głowami bruków ulicznych nie zaścielemy!“
Wielkopolscy rolnicy zrzeszają się w kółka rolnicze, w towarzystwa, mające na celu krzewienie oświaty i ulepszenie gospodarstwa rolnego.
Pomimo wszelkich wysiłków aby wyprzeć żywioł polski z roli i chaty, ze wsi i miast,
Strona:Stefan Gębarski - W szponach pruskiej Hakaty.pdf/119
Ta strona została przepisana.