zyku niemieckim zowią się obecnie „Kaisertreu“. Stacyjka maleńka. Kawałeczek od stacyi tuż za torem kolejowym, widzę jakieś obozowisko.
Jest to mieszkanie — letnisko sławnego pana Drzymały. Z kominka maleńkiego, sterczącego nad wozem wydobywa się cienki słup dymu. Kobieta już w starszym wieku, pracuje nad zalepianiem dziur i szpar wozu, którego okienka widać niedawno dopiero wstawiono.
— Czy to wy, pani Drzymalina?
— A dyć jo!
— A mąż wasz gdzie?
— A gdzieby tam, gdzie każdy dobry Polak: w kozie!
— A za co?
— A dyć za to, że tutaj zamieszkał, na tym gruncie. Skarali go za to na 120 marek kary, a że nie miał pieniędzy na zapłacenie jej, więc poszedł na 14 dni do kozy. Ale wspaniałomyślni Prusacy wiedzą, że teraz żniwa, — więc pozwolili mu odsiadywać „na raty“, dwa razy po tygodniu.
— Więc to wasz wóz? Przecież on się rozlatuje, jak wy chcecie w nim przezimować? — zmarzniecie!
— A co robić, kiej Prusaki nie pozwalają chałupy postawić? Starał się tam mój stary dość, ot, i wystarał sobie kozę!
— Czy zawsze mieliście grunt?
Strona:Stefan Gębarski - W szponach pruskiej Hakaty.pdf/123
Ta strona została przepisana.