chorych osób, a kto dobrowolnie nie wyjechał, tego przemocą do granicy odstawiano.
Wyprzedawanie się przymusowe z ruchomości doszło do tego stopnia, że żydzi na tych sprzedażach znaczne fortuny porobili.
Jak straszną była ta klęska dość przytoczyć, że przeszło sto tysięcy rodzin w przeciągu dwóch miesięcy z granic Wielkopolski wydalono.
Wygnańcy zrujnowani materyalnie, krwawemi łzami zraszali miejsca, w których życie swoje spędzili na uczciwej pracy; z bólem serca żegnali mogiły swych ukochanych i te stare mury grodu Przemysławowego, których więcej oglądać już nie mieli.
Smutne, zgnębione, złamane bólem gromady szły na wygnanie z tym jednym grzechem, że nie chciały wyrzec się polskości.
Zaiste, straszna to tragedya, przypominająca żywo neronowe czasy. A pomimo to polskość pod zaborem pruskim nie upadła.
Hakata taranem waliła w mur Wielkopolski, nie zdołała w nim jednak wyłomu zrobić. Poszczerbiły się co prawda tu i owdzie cegiełki, lecz to rzecz nieunikniona, — słabe tylko gałązki odpadły od pnia grubego.
Strona:Stefan Gębarski - W szponach pruskiej Hakaty.pdf/134
Ta strona została przepisana.