Matka. Nie swojej…
Ksiądz. Oświaty…
Matka. Takiej, jak u nas, opartej na pięści!…
Ksiądz. Nie burzcie się, matko! Duch w was silniejszy i wiara krzepsza, niż okazać pragniecie. Wszakże i po drugim waszem nieszczęściu po śmierci męża…
Matka (z goryczą). Samobójczej!
Ksiądz. A czyż nie pochowałem go uczciwie na święconej ziemi?!…
Matka. Łaska to wasza.
Ksiądz. Nie łaska, ale przekonanie, że tak należało. Bóg mi tego za grzech nie policzy, bo Sam wie, że przeciągnięta była struna, nim pękła. Sami wiecie, że wasz nieboszczyk to był dusza człowiek: pobożny, uczciwy, trzeźwy i pracowity. Całe życie pracował i ciułał na to tylko, aby zdobyć na starość kęs tej ziemi, którą kochał i zbudować na niej własną chatę dla żony, dla córki. Bóg błogosławił jego pracy, ale gdy już osiągnął cel żywota, gdy za ciężko zapracowany grosz kupił szmat ziemi i własnemi rękoma wzniósł na nim tę strzechę, której tak zawsze pragnął, spadł nań grom — tak straszny, że się dusza pod nim ugięła — i nie wytrzymała próby.
Matka. O, tak, pamiętam. Gdy przyszli żandarmi i poczęto rozbierać te mury, które sam stawiał, zrzucać ten dach, pod którym
Strona:Stefan Gębarski - W szponach pruskiej Hakaty.pdf/140
Ta strona została przepisana.