szedł, chłopiec wychodzi). Zaraz się zabiorę do opatrunku i da Bóg, wszystko będzie dobrze (idzie do łóżka i opatruje chorą — matka mu pomaga, dając znaki wielkiego wzruszenia. Przez ten czas ksiądz skinął na Wojtka i odprowadza go w drugi kąt izby).
Ksiądz. Jak to było?
Wojtek. A no, upraszam łaski dobrodzieja, to już rano na religii wygrażał jej i mówił, że na religii bić nie będzie, ale niech-no przyjdzie do haresztu.
Ksiądz. No i cóż dalej?…
Wojtek. A no, jakeśmy przyszli do haresztu, to on Anusi kazał pisać sto razy: „Matka nie pozwala mi słuchać nauczyciela, bo jest głupia.“ A ona powiada: napiszę i tysiąc razy, że „matka mi nie pozwala,“ ale że „jest głupia,“ to nie napiszę ani razu, bo to grzech. A on taki czerwony, jak indor, krzyczy; to pewnie ten wasz ksiądz buntownik — (całuje księdza w rękę) przepraszam jegomości…
Ksiądz, Mów dziecko, mów wszystko…
Wojtek. A no, to pewnie ksiądz was tak fałszywie uczy. Grzechem jest nie słuchać władzy! A Anusia mówi: To pewnie wasze odmieńskie przykazanie takie, bo nasze każe rodziców słuchać.
Ksiądz. Dzielne dziecko, no i cóż dalej?…
Strona:Stefan Gębarski - W szponach pruskiej Hakaty.pdf/143
Ta strona została przepisana.