I poznasz błąd twój dawny — kiedy niebo gromy
Ręką rzuca olbrzymią, błysk świeci po błysku,
To chmury trą się z sobą — a co chmury, niebo,
Fizycy wytłumaczą, wiedzą astronomy.
Kochasz się — patrz, czy miłość przyniesie co w zysku,
Gdy nie — miłość jest głupstwem bo pieniądz potrzebą.
Masz przyjacioł, ojczyznę? jeśli kraj cię wzywa,
Rozpatrz się jakie cele, korzyści i skutki;
Czy co zaczną dokończą, czy pora szczęśliwa,
Czy po nagłej rozkoszy nie nadejdą smutki;
Inaczej — niechaj inni krew swą marnie leją,
Tobie lepszej przyszłości cieszyć się nadzieją!
Wacław przecież za dumny, aby nakształt węża
Zatruwał jadem złego niewinności serce:
Toć on sam w pomoc książki nie wziął lekkomyślnie!
Kiedy blask wiary dawnej zciemnili mu księża,
Myślił tedy że z nauk iskrę po iskierce
Zsypując, znowu światłem jasnym duch zabłyśnie.
Oszukał się okropnie! — rozumowań słowa
Słyszał ciągle — w nich jakaś treść — ziarno — osnowa,
A duszy ani śladu — Czasem, niecierpliwie
Rzucając książkę z ręki wołał na głos cały;
« Gdzież jest bóstwo, które ja w piersiach moich żywię?
« Przyjaźni zapał — miłość — wolności zapały,
« I myśl co człeka tworzy i różni od zwierza?
« Gdzie jest Bóg, stwórca świata? » — Książki nie wiedziały!
One jak taktyk stary, gdy wojnę zaczyna,
Zwycięztwo liczbą kreśli — ustawi żołnierza,
Ale mu wiara wyższa nie staje jedyna.
Wiedzą ile jest zwierząt, zkąd która roślina,
Tylko czem zwierze, kwiatek; czem człowiek — nie doszli,
Byli i tacy prawda, co innych przerośli
Myślą o rzeczach wyższych, lecz w ich nauk szkole,
Kto wytrzyma? gdy w słowa myśl — jak w nurt potoku
Ziarno zboża rzucone, tonie — a na dole,
Na dnie choćby i rosło — nie dojrzeć je oku!
« Rozbrat więc z niem wieczny, » — pomyślił — wykona.
Wacław czucia i myśli na frymarkę nie ma:
Raz jeszcze w świat ów martwy zatoczył oczyma,
Dzisiaj — i nic nie znalazł — dusza przesilona,
Kurzem już żyć nie może, głupcom ku podziwie.