Strona:Stefan Garczyński - Wacława dzieje.djvu/43

Ta strona została uwierzytelniona.
31
CZĘŚĆ PIERWSZA.

Było wprawdzie aż bez liku,
Lecz któż myślił o kołaczu?
Próżno szczurek okiem strzyże,
Rychło która pani matka
Przyniesie choć kęs opłatka;
W ręku same książki, krzyże,
Więc z ołtarza prędkim szustem.
A i kościół stanął pustym.

Sród odludnej, chudej fary,
Szczury więc na radę znowu.
Wtenczas ojciec siwy, stary,
(Wszystkie były jego chowu)
Tak im rzecze: głodni, chudzi,
Cóż nam zwodzić ludzi potem;
Głupstwo prawda w sercu ludzi.
Ale w myślach człowiek kotem,
Nuż nas zdybie! — lepiej zatem
Będąc szczurem, przestać na tem!

Wacław z całej powieści nie stracił syllaby,
Odgadł ją — wyrozumiał — i zdradę ocenił,
Chciał wołać — lecz głos jego przesilony, słaby,
Skonał w ustach. — Wzniósł rękę — ręka mdła upadła;
Spojrzał — źreniczne oba ciemnią się zwierciadła,
A twarz jego żar jakiś rozpalał, rumienił,
To znowu jak z zapału ostudzona bladła.
I Wacław był podobnym do owych zbrodniarzy.
Którym sędzia gdy wyrok z dziejów czyta zbrodni,
Czucie winy, występku jako strach przechodni,
Siły zniszczy — wzrok stępi — i siądzie na twarzy.
Słuch jeden zimny został — słuch — ów świadek skryty
Tysiąca grzesznych myśli — jak Tantal niesyty,
Jako skąpiec łakomy, bystry jak sumienie,
Podobny do Charona co przewozi cienie,
Na powodzi zdań własnych, żeglarz myśli innych
Sto razy potępionych, raz może niewinnych!
On umie wszak i zdania dla wiecznej katuszy
Podobieństwem złowionem — śpiewem — słowem — rysem,
Wpędzać w duszę, lub raczej wywoływać z duszy,
Jak mistrz z księgi gdy karty obciążył zapisem.
On śpiew przejął — już ucichł — drzwi skrzypły w zawiasie
Szmer jakiś — i większy — coraz większy — głosy!