Strona:Stefan Garczyński - Wacława dzieje.djvu/49

Ta strona została uwierzytelniona.
37
CZĘŚĆ PIERWSZA.

« Cudzoziemiec umiera — uciekaj od niego!
« Ty jeszcze stoisz — patrzysz — czekasz niby czego —
« Kto jest ten drugi z tobą? — nieznane mi twarze —
« Wasze oczy ciekawie śledzą na zegarze
« Każdy popęd skazówki, jak gwiazdy obrotów,
« Dla czegoś tak utopił we mnie wzrok ponury;
« Rękę twoję podnosisz, wskazujesz do góry —
« Ja śmierci się nie boję — umrzeć jestem gotów!
« Otwierasz puszkę księże? — czy lekarskie zioła?
« Mnie Bóg nie chciał dopomódz — czemże kwiatek polny!
« Schowaj pokarm dla ciała co pokarmu woła:
« Schowaj trunek, dla duszy nędznej, nieudolnej,
« Kto mógł żyć pośród burzy nieugięcie wolny,
« Ten bez cudzej pomocy i umierać zdoła!
« Światło błysło — ha noc już — myśli krążą ciemno —
« Zimno mi — twardo w puchach i miękkiej bieliznie —
« Słyszę głosy — anioły śpiewają nademną —
« Ta myśl — wam przyjaciele — rodacy — ojczyznie! »

Lata przejdą nie jedne i kamień grobowca
Mech okryje i zielskiem mogiła porośnie;
Zamilkną wszystkie dawne o życiu krajowca
W kraju własnym — rodzinie — nowiny donośne.
Nie widać go, nie widać — nawet nic nie pisze —
Jeden westchnie, zapłacze może dusza czuła,
Czasem jeszcze ktoś wspomni — i znów ciągłe cisze —
Grób ci drugi, młodzieńcze, pamięć już usuła.
Wieść jedna tylko czasem w dalekiej krainie,
Jak strumyka szmer zimny, w ustach zimnych płynie,
Że kiedyś — przybył zdala — samotny młodzieniec. —
Pokażą gdzie spoczywa — i śmiertelny wieniec
W kościele wisi dotąd — u wstążek zawiązki.
Tam na wschodzie grób jego i ta na wschód rzeka
Mawiał on, że daleko gdzieś pędem ucieka,
I dla tego w nią wrzucał zerwane gałązki,
Ze łzami na nie patrzał — i tam spoczął przy niej.
Na twoich brzegach może wyrośnie sitowie
I z liścia tego wianek kochanka uczyni;
Rybka może niejedna spląta się w połowie,
Która łzę wędrownika w obcym kraju piła.
Gdzie serce — tam przeczucia niezgadnięta siła!
Gdy listeczek sitowia w rączce białej wiewnie,
Wszyscy zapłaczą rzewnie;