Strona:Stefan Garczyński - Wacława dzieje.djvu/66

Ta strona została uwierzytelniona.
54
WACŁAWA DZIEJE

Księże wiąż prędzej ręce — czy chcesz tego męża?
— Wy zawsze woli chcecie niedorzeczni księża?
Wiąż prędzej mówię ręce — zimna twoja stuła
A dziewczyna ma serce — a dziewczyna czuła —
Mój ojcze — słuchaj córki — chmurne twoje czoło!
Już po ślubie, i czegóż stoicie w około?
Dalej w weselne tany!
Ojciec łzami zalany
Pan młody ściska usta — gdzie ojcze córeczka?
Księże gdzie twa owieczka?

Dzwonią — dzwonią — dzwonią? Ktoś umarł z okolic
Kto umarł? Jakiś obcy, nieznajomy pyta.
Toć zobacz! — Patrz — dziewczyna kirem jest okryta,
A kir nie jest kamieniem — nie przyrosłym do lic.
Odkrywa, zakrzyknął — czegoż krzyczysz bracie
Czy tę biedną dziewczynę, czy Ludmiłę znacie?
Umarła gdy ślub brała
Nazbyt, nazbyt kochała!
A on ściska i płacze, i tuli do łona?
Ale darmo zapóźno — nie żyje już ona!

DOKTOR.

W malignie dywaguje —

OJCIEC.

Ale gdzież w malignie,
Szał romansów — kochanie — oto jej nieszczęście.

DOKTOR.

Puls jej coraz wolniejszy — serce bardziej stygnie —

OJCIEC.

Ludmiło słuchaj — wiecznie zerwane zamęźcie,
Ty sama sobie męża obierzesz do woli.

DOKTOR.

Puls mocniejszy — przychodzi do zmysłów powoli.

LUDMIŁA budzi się.

Gdzież jestem? — Toś ty ojcze — czemuś nie wesoły?
Ja w tej chwili słyszałam mówiące anioły!
Trzech ich było — mówili — ach o czem — nie powiem.
Jeden wziął suknię ślubną — tę samą złoconą
Którą mam — drugi rączką obdarzył mnie zdrowiem,
Trzeci wzbił się do góry, zwabił większe grono
I wszyscy mi śpiewali — (z bojaznią) ojcze, wszak ja żona!
Chcę być — będę — tyś kazał — głowa moja głowa!!