Raz ciebie proszę jeszcze, raz zaklinam jeszcze,
Dla miłości ojczyzny, bliźnich i rodziny
Zaniechaj przedsięwzięcia — opóźnij twe czyny!
Jam ci się z nich nie zwierzał.
Biada, stokroć biada!
Gdy człowiek wcześnie zedrze z czasów swych zasłonę,
I widzi pod nią stare bóstwa obnażone,
Każde jak Saturn z dzieckiem — każde swój płód zjada.
Wiem o tem, wyrok wyższy i tych bogów strąca
Bo żelazną koleją pędzi w czas pierzchliwy,
Ale tylko ten wielki, ten człowiek szczęśliwy
Który śród głosów mylnych, śród wrzasków tysiąca,
Uchem duszy rozpozna przeznaczeń kół grzmienie
Wskoczy w rydwan wyroków, i zajmie siedzenie
I po czasie przejedzie jako Przeznaczenie!
Tyś w myśli innych przerósł — tyś ręką twą śmiałą
Sięgnął do Pana Boga po laury, po wieniec,
Tyś w myśli Bogu blizki — a jeszcze młodzieniec.
Poznaj godność twą całą — twą wszechwładność całą;
Nie brudź duszy tak wielkiej robakami ziemi.
Jak orzeł ty w obłokach wznosisz się nad niemi.
Czyń — rozmawiaj — lecz tylko z duchami świętemi;
Ludzie — niech tobie służą jak ja służyć myślę!
Rozkaż, a wszystko zrobię.
Idź — puść mnie — dziś — teraz —
Trzeba — dobrze — lecz w sercu, w pamięci, w umyśle
Z tobą będę — i ciebie wielbić będę nie raz.
Jedno tylko mi przyrzecz — twą pomoc, opiekę
W razie potrzeby nagłej!
Tego nie przyrzekę.
Z litości chrześcijańskiej — słudze i bliźniemu!
Mniejsza o to. —
Więc dobrze — cmentarz moim świadkiem.
Ująłem cię sił ostatkiem,
Teraz nie wydrzesz się złemu!