Strona:Stefan Garczyński - Wacława dzieje.djvu/86

Ta strona została uwierzytelniona.
74
WACŁAWA DZIEJE
WACŁAW przybliża się do okna.

Co za postać wyrasta z kamienia!
Lutnia w ręku — włos dziko rozpuszczony z głowy,
Rusza się — blada jakby posąg marmurowy,
Ten głos —

HELENA siostra Wacława, wbiega i rzucając mu się do szyi.

Jest siostry twojej — przyjaciołki — więcej —
Twoje słowa — sny dzikie — żal jakiś dziecięcy.
Burzą i niepokoją — wybiegłam więc z domu,
Szukać ulgi, pociechy, której mieć nie mogę.
Wiatrom skarżyć się chciałam gdy nie mam nikomu
Lutni brzmieniem łzom rzewnym przynieść zapomogę,
I błądzić, płakać chciałam. — Czy ręką anioła
Wiedziona, na tę zamku wybłądziłam drogę,
Nie wiem — bo wszystko było tak ciemno dokoła —
Ale bracie! tyś blady — oczy twe zbłąkane —
Co ci jest? milczysz — Boże! —

WACŁAW.

Co mi jest? — nic wcale!
Jam wesół, lecz patrz — widzisz. — (wskazuje.)

HELENA.

Starą widzę ścianę
Twoja pochodnia gaśnie — to cień twej pochodni.

WACŁAW przychodząc do siebie.

Śmiej się! — prawda — człek czasem, w szaleństwie, w zapale —
Widzi — przecież nic niema teraz lepiej, chłodniej,
Ach śmiej się ze mnie siostro! człowiek dziwny czasem!
Jakby od świata jakim czarnoksięskim pasem
Oddzielony ma swoje głupstwa, przywidzenia;
Gotów płakać choć nie jest w nieszczęściu, w ucisku;
Jak ten co na publicznem będąc widowisku
Łzy i śmiech, razem z sceną, z kulisą odmienia
Czasem myśli że widzi — a pusto przed okiem,
Czasem myśli że słyszy — a w około głucho!
Czasem myśli że czuje — a to krwi draźnienia,
I tak płynie dzień po dniu, rok zbiega za rokiem,
I czas zwodzi — i serce — i oko — i ucho. —
Siostro śmiej się — to wszystko głupstwo, przywidzenia.
Więc i myśl marą tylko? —

HELENA.

Uspokój się bracie!