jej wyobraźnię; dla subtelniejszych i wyższych fenomenów życia zdawała się nie mieć zmysłu.
Pomian wlot zauważył, że pragnie go wciągnąć w krąg własnych zainteresowań, ignorując równocześnie zupełnie jego upodobania i świat jego duszy. Spostrzegłszy intencję, uśmiechnął się wewnętrznie pełen pobłażania dla tej kobiety. Bawiły go nawet jej wysiłki, zmierzające wyraźnie do tego, by go „przerobić“ na swój tryb. Cóż mu to szkodziło, że tej rasowej samce zdawać się będzie przez jakiś czas, że pozostaje pod jej „wpływem“? Owszem udawał nawet nowicjusza w tej dziedzinie i pozwalał się „wychowywać“ na jej sposób. Wkrótce doszedł do przekonania, że płciowość pani Pradera musiała być brutalną i wymagała ofiar.
— Mam dla pana ciekawą książkę — powiedziała nagle wśród rozmowy. — Przypuszczam, że pana zajmie. Jest tam w szafce u dołu, w trzecim rzędzie na prawo. Proszę ją sobie przeglądnąć; jest oprawiona w czerwoną skórkę. Ja tymczasem zagram panu moją ulubioną Appassionata; niechaj posłuży jako tło nastrojowe do lektury.
I usiadłszy przy pianinie, wzięła pierwsze akordy sonaty. Pomian podszedł do bibljoteki i odchylił skrzydło oszklonych zieloną matówką drzwi.
Zbiór był niewielki, lecz stylowy. Przeważali mistrze francuscy, a wśród nich znawcy płci i miłości. Był tedy rubaszny i rozpasany Rabelais i frywolny Brentôme, wnikliwi connaisseurs des affaires d’amour, Maupassant i Flaubert, głęboki Balzac i realistyczny
Strona:Stefan Grabiński - Cień Bafometa.djvu/132
Ta strona została uwierzytelniona.