Pomian, widząc jej mękę, namawiał, by poszła z nim do jednego z wybitnych neurologów. Odmówiła: nie wierzyła w skuteczność lekarskich zabiegów.
— To nie są nerwy, Tadziku. Sam w to nie wierzysz. To jest coś całkiem innego.
Wreszcie odważył się powiedzieć jej prawdę.
— Po rozwadze — rzekł pewnego rana, gdy znękana po nieprzespanej nocy drzemała oparta o jego ramię — doszedłem do przekonania, że z niewiadomych mi bliżej przyczyn rozwinęły się u ciebie własności medjumiczne.
Ocknęła się i popatrzyła mu zdumiona w oczy:
— A gdyby tak było w istocie?
— Mojem zdaniem najlepiej byłoby porozumieć się z jakiemś zawodowem medjum i za jego pośrednictwem zbadać sprawę. Może poda nam środek, przy pomocy którego zdołamy uwolnić się od tego prześladowania.
— Uczyń, jak uważasz za stosowne — zgodziła się znękanym głosem.
— Pomówię z dr. Toczyskim, eksperymentującym od dłuższego już czasu z niezwykle bogato wyposażonym w medjumiczne właściwości osobnikiem, który występuje pod imieniem Monitora.
— Proszę cię tylko bardzo o to, byś sobie zastrzegł u niego dyskrecję. Nie chciałabym, by sprawa nabrała rozgłosu i stała się tematem rozmów dla naszej plotkarskiej socjety.
— Zrobię wszystko, by uniknąć niepożądanego pieprzyku sensacji.
Strona:Stefan Grabiński - Cień Bafometa.djvu/153
Ta strona została uwierzytelniona.