Strona:Stefan Grabiński - Cień Bafometa.djvu/174

Ta strona została uwierzytelniona.

pchnąć kogoś do podobnego dzieła, mam poważne wątpliwości. Chyba, że ten ktoś otrzymał nakaz w stanie hipnozy.
— Niekoniecznie. Przy wielkiem nasileniu myśli możliwem jest coś podobnego i w stanie jawy. Naturalnie nie każdemu i nie z każdym to się uda. Przypuszczam, że w tym wypadku zbrodniarz musiał być osobnikiem bardzo słabej woli i podatnym na wpływy woli cudzej... Myśl ludzka jest potężną, a zgęszczona do pewnego, dość wysokiego napięcia, może dokonać cudu.
— Czy znalazłeś we własnem życiu na to dowody? — zapytałem pół przekonany.
Wrześmian podniósł się powoli z miejsca i zbliżył ku oknu.
— Popatrz tam, naprzeciw — rzekł, podnosząc roletę.
Podszedłem i spojrzałem we wskazanym kierunku. Po drugiej stronie ulicy bielejącej wąskim pasem przy świetle księżyca wznosiła się na tle topól i cyprysów samotna willa.
— To moja dziedzina — rzekł głębokim, wzruszonym głosem. — To dom moich spełnień.
— Dom twoich spełnień — powtórzyłem machinalnie, wsłuchując się w dźwięk tych słów dla mnie niezrozumiałych.
— Opuszczona willa, którą zapełniłem tworami mej myśli — tłumaczył, wpatrując się w przeglądający tajemniczo z pośród cyprysów dom.