Strona:Stefan Grabiński - Cień Bafometa.djvu/192

Ta strona została uwierzytelniona.
„GOTÓWEM UMRZEĆ — CZEGOŻ CHCECIE WIĘCEJ?“

Kiedy 30 października rano koło dziewiątej wstąpił Pomian na trzeci peron dworca Kolei Południowej, zastał tam już oczekującego go Szantyra. Czas był najwyższy: pociąg odchodził za 10 minut.
Wcisnął mu w rękę bilet jazdy, wsadził do wygodnego przedziału i, poklepując zachęcająco po ramieniu, rzekł:
— Jedzie pan na Węgry, do Budapesztu — prosto, bez przesiadania. Pańskie papiery i paszport w porządku. Proszę — oto są.
I podał mu małą, ceratową teczkę.
— Znajdzie pan tam także pieniądze potrzebne na początek.
Szantyr uczynił gest wzbraniania się:
— Mam przecież swą pensję.
— Nic nie szkodzi. Zresztą ja spowodowałem ten wyjazd i ja muszę ponosić konsekwencje. W Peszcie wyjdzie po pana do pociągu mój kuzyn, który tam stale mieszka z rodziną. Dobrzy, zacni ludzie; zajmą się panem jak krewnym. A zatem — do widzenia!
Uścisnął mu rękę i zbiegł po stopniach wagonu. Pociąg ruszył...