Strona:Stefan Grabiński - Cień Bafometa.djvu/29

Ta strona została uwierzytelniona.

ności. Ponieważ Pradera zaczepiony w swym charakterze politycznym jako mąż stanu prawdopodobnie nie byłby reagował, zbywając nawet obelgę milczeniem lub mszcząc się przez pociągnięcie przeciwnika do odpowiedzialności prawnopaństwowej, postanowił zainscenizować zatarg na terenie życia towarzyskiego.
Sposobność nadarzyła się niebawem. Zawdzięczał ją Pomian swym dość szeroko rozgałęzionym znajomościom w świecie literackim i naukowym. Wiedząc o tem, że minister bierze gorliwy udział w przyjęciach piątkowych, urządzanych przez gościnny dom Rudzkich, postarał się o zaproszenie na dzień 20 września.
W czasie konwersacji na temat zagadnień literacko-artystycznych przyszło pomiędzy obu przeciwnikami do ostrej wymiany zdań; padło parę słów silnych, niedwuznacznych, Pomian posunął się nawet do otwartej obelgi. Pojedynek stał się nieunikniony.
W parę godzin potem ustalono warunki: były ciężkie, wykluczające niemal dla obu możliwość wyjścia z afery bez szwanku. Spotkanie miało nastąpić dnia 22 września w południe. Tegoż dnia koło godz. 11½ rano zginął Pradera ugodzony śmiertelnie przez nieznanego złoczyńcę. Los uprzedził i wyręczył Pomiana...
Tak przynajmniej wyglądało. Bo w przypadek nie wierzył. Widocznie istniała jakaś siła tajemnicza, jakaś tkwiąca w organizmie świata jaźń — inteligencja, czuwająca nad tem, by nie przekraczano pewnych granic; z chwilą, gdy opętany wyłączną myślą człowiek zapuścił się zbyt daleko w jakąś stronę, grożąc wywróce-